czwartek, 26 września 2013

Projekt 365 / Początki

Hej ;)

Zaczynam swój projekt 365
Czyli 365dni / 365 zdjęć obrazujących co się dzieje w życiu mym i otoczeniu ;)


1/365

wypad z Host Tatą zwiedzać okolice.
Widok z parku znajdującego się pare mil od nas na Nowy Jork. Przepiękne miejsce gdzie na pewno wrócę porobić więcej zdjęć. Jest to park upamiętniający wydarzenia z 11 września.

2/365

Moje drugie Host dziecko <3 landry="" p="">
Po godzinie 7mej, jak K. wychodzi do szkoły, ten już drapie do moich drzwi ,żeby wskoczyć na łóżko i spać. Jak mawiają moi hości, jest to jedyny pies myśliwski na świecie który ma uczulenie na kurz i panicznie boi się wody. 
Przy kolacji Hostka po niewinnym pytaniu czy mam plany na Spring Break (akurat miałem :( )
poinformowała mnie ,że lecą na Kostarykę i czy chciałbym się udać z nimi.
Po wielkim yy oo... i wydukaniu: taak!
Hostka to skwitowała tylko: świetnie, i tak już zrobiłam rezerwację na 4ro :)

3/365

Z racji ,że mieszkam przy oceanie, wizyty przy nadbrzeżu będą częste.
Nawet nie wyobrażacie sobie ile jest tutaj zniszczonych domów przez Sandy. Ludzie dalej nie mogą się pozbierać :/ Host pokazał mi miasteczko obok które było zamknięte przez 3 miesiące, bo nie mogli się uporać z piaskiem na ulicach. Wiele miejsc już nigdy nie będzie odbudowanych,otworzonych ponownie bo im się zwyczajnie to nie opłaca. 

4/365

Po odwiezieniu młodego na lekcje fortepianu ( swoją drogą tak się zapierał przy wyjściu z samochodu ,że dopiero groźba usunięcia jego seriali z pamięci telewizor poskutkowała i wyszedł ) miałem godzinę czasu na zwiedzanie miasteczka obok. Sklepiki, Bary, Restauracje, wszystko w jednym miejscu oprócz...sklepu spożywczego...jestem tu tydzień, i widziałem tylko 1 ( słownie 1) sklep spożywczy! Muszę się wybrać jutro do innego miasta gdzie ponoć jest ich więcej :)
Ale wracając do zdjęcia, znalazłem przystań, marinę, gdzie pewnie będę siedział co tydzień czekając na młodego.


P.S w sobotę jedziemy z hostem na ryby, tylko we dwóch...także pobudka o 4 rano i łowimy :)

Chyba tyle ;)

Do zobaczenia po weekendzie





niedziela, 22 września 2013

Host Family

Hej :)
Miałem pisać po Iszym dniu, ale byłem tak zajęty ,że zaraz po wejściu do pokoju zasnąłem ;)

Pościk znowu dzielony ;)

Pominę przywitanie, i Isze godziny

1. Dom,
Dom, jest świetny, super duży. Mam swoją sypialnię z garderobą i łazienką, na przeciwko mnie pokój ma moje host dziecko, a po drugiej stronie korytarza jest sypialnia rodziców, pomiędzy są dwa gabinety.
Na dole, ogromny salon, kuchnia i jadalnia. Co do kuchni...dwie lodówki, jedna na jedzenie druga na napoje...dwie zmywarki ( po spytaniu po co, otrzymałem odpowiedź: gdyby jedna była włączona, a mielibyśmy więcej naczyń ) :E

2. Rodzinka
Mama, Tata, Syn

Są super friendly, ( ciekawe ile jeszcze ^^ ), młody od razu zaczął mnie traktować jak osobę z którą może pogadać, mamy wspólny ulubiony serial (Sabrina :D ) także jest nieźle. Mama często lata aczkolwiek narazie jest w domu także gotuje i wciska mi dużo jedzenia... będę grubasem :D, a Tata..heh z nim złapałem chyba najlepszy kontakt, wydaje mi się ,że jest zagubiony w sytuacji z matką i synem, którzy bardzo chcą dominować. Dzisiaj spędziłem z nim w samochodzie pare godzin, gdzie rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, i za tydzień mamy jechać uczyć się wędkować ;)

3. Okolica

Lokalizacja narazie jest moją lokalizacją z bajki :)
Lasy, ocean, wszędzie zielono i 45 min do NYC, nieziemsko się ciesze :)
Niektóre z domów są jeszcze nieodnowione po ubiegłorocznym huraganie,
Dzisiaj host mi pokazał filmik jak to wyglądało
(dla zainteresowanych: http://www.youtube.com/watch?v=5XnGtvvuk0Y )


No nic, narazie nie mam jeszcze o czym pisać ;) także do usłyszeeenia 



wtorek, 17 września 2013

Po drugiej stronie oceanu!

Jestem!

Nie wiem od czego zacząć :)
Pewnie każdy sobie pomyśli: od początku!

1) Warszawa
W Warszawie byłem już w pt, gdzie przyjechałem z moją siostrą i jej rodziną,
po dwóch dniach intensywnego zwiedzania i imprezowania, nastała niedziela gdzie musieli wracać, pożegnanie...szybciutko byle by się nie wzruszyć, i sruu do koleżanki gdzie nocowałem z niedzieli na poniedziałek. Wieczorkiem spotkanie z ludźmi których nie widziałem 2 lata...całkiem znośnie przespana noc i rano kierunek Okęcie, środkiem transportu który wybrałem, była taksówka...z panem taksówkarzem który przez 40 minut jazdy powtarzał jak jakąś mantrę ,że młodzi ludzie się nie cenią i za mniej niż 3 tyś zł nie powinni pracować. Super!
Na lotnisku, wielkie poszukiwanie grupy z którą miałem lecieć, 2 godzinki i jesteśmy w samolocie do Londynu! W czasie lotu integracja pełną parą, mega pozytywni ludzie!

2) Londyn
W Londynie teoretycznie i praktycznie mieliśmy czekać 4.5 godz na lot do NYC,
praktyka nas troszeczkę zaskoczyła gdyż jakieś 1.5 godziny czekaliśmy w kolejce do odprawy...szczerze, nie mam pojęcia ile razy wyciągałem bilet i paszport. Aż cud ,że mój laptop żyje po tylu przekładaniach z torby do skrzynki i z powrotem ;)
Heathrow jest sporym lotniskiem, i tak oto lądując na terminalu 3 musieliśmy udać się na terminal 5 ( tylko 15 minut lotniskowym autobusem ) , następnie okazało się ,że nasza bramka jest w IIIciej części terminalu, więc szybka 5/10 minutowa podróż pociągiem...i jesteśmy...
Na miejscu czekał ogromny boeing 777 (chyba)

3) Lot Londyn - NYC
Na wejściu dostaliśmy kocyk i słuchawki, i super interaktywny monitorek przed sobą.
Do wyboru: muzyka, filmy, gry, czat (?!) pomiędzy siedzeniami, informacje o locie,
Wybierając filmy...do wyboru jakieś 50 pozycji, z czego większość to same nowości ( Nareszcie obejrzałem Bling Ring!)
Muzyka...przez godzinę starałem się ogarnąć czego chce posłuchać...i szczerze...nie dotarłem do końca listy ( także Alan, dzięki za muzykę, ale nie skorzystałem ;) )


Lądowania! 
Lądowania w British Airways ( oba loty ) były najlepszymi lądowaniami jakich w życiu doświadczyłem...w NYC nie było nawet czuć ,że samolot dotknął podłoża!
Po lądowaniu, przejście przez celników, gdzie nie wiem czy facet nie wiedział, czy chciał mnie sprawdzić...ale pytał się czy zostaje na 24msce, i czy będę się uczył czy tylko dzieckiem zajmował...jak mu odpowiedziałem ,że 12 i tak będę się uczył, to wbił mi pieczątkę i tadaaaa USA wita!
Po tej jakże ciekawej odprawie udałem się po odbiór bagażu, i jak to zwykle ze mną bywa....
Wszyscy dostali swój bagaż, ja nie....10 min 15 min....coraz większy wkurw i stres, ale jest...uff
No to wychodzimy stamtąd, i tuż przy wyjściu napotykamy łysego pana z karteczką Cultural Care,
teraz tylko do autobusu i do szkoły ( 20 godzina podróży )
Ale hola hola, jednej dziewczynie zaginął bagaż i mamy czekać...czekaliśmy w autobusie, i po tym już mało znaczącym wydarzeniu, udaliśmy się w stronę kampusu,
Naszych warunków nie będę opisywał, bo taka firma za takie pieniądze powinna mieć coś lepszego...porównam to do hostelu na Ukrainie...
Aczkolwiek z zewnątrz wygląda znośnie:

Dziś Iszy taki prawdziwy dzień szkolenia,
Nuuuuudne

Nasza prowadząca pod koniec jednych z zajęć, powiedziała ,że dla niektórych Host Rodziny przygotowały niespodziankę. To sobie pomyślałem ,że noo moi to na pewno o mnie pomyśleli, a tutaj mnie wyczytuje, i mówi ,że na przerwie mam się udać po odbiór "surprise"
Jakie było moje zaskoczenie jak okazało się ,że dostałem najbardziej wartościową surprise z możliwych:

Wycieczka do NYC ( miałem nie jechać )
Wyjazd na Rockafeller Plaza ( N/A )
Torbę CC ( super potrzebna ((ironia))
Bidon
Karta do Starbucks na 10$
Karta do jakiejś restauracji na 10$
I voucher do wykorzystania w sklepiku na terenie kampusu..uwaga...na 1$!!!!
No ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, także bardzo się z tego cieszę ;)

Na zakończenie, dzisiejszy widoczek zaraz po zachodzie słońca...



P.S w ogóle od wczoraj na tym kampusie widziałem więcej jeleni niż w całym swoim życiu!!!

Następna notka będzie pewnie już po Iszym dniu u Host Rodzinki

Pozdrawiam Was!

środa, 4 września 2013

Wiza i takie tam sprawy

Wyjazd zbliża się wielkimi krokami! Sami widzicie licznik z boku :)
Dzisiaj razem z Agutą, szczęśliwie zostaliśmy dopuszczeni przez Panów Konsulów do grona osób posiadających wizę j1. Nareszcie!!! Cały ten proces nie był tak straszny jak się wydaje :) ale po kolei:
Agutka odwiedziła mnie tydzień temu. Prosto z gorącej Hurghady przyleciała do zimnego Krakowa :) ale nie o tym :d
Wnioski wizowe, na upartego w 30min można je wypełnić. Oczywiście ja swojego zapomniałem zapisać, więc proces został powtórzony. Następnie umawianie się na wizytę i oczekiwanie na straszne spotkanie...dobrze ,że moja mama o nas zadbała...i kazała nam malować płot :d,
Dzięki kochanej Patrycji, oszczędziliśmy sobie wiele stresów, ta dobra istotka powiedziała nam nawet ile jest schodów w ambasadzie :) Dziękujemy Ci bardzo!
Po pobraniu odcisków, sprawdzebia sevisu itp, nadeszła rozmowa z konsulem na którą czekałem jakieś 5 minut (taaaakie kolejki)
Pan K. Z pozoru miły, nie był miły tylko sztuczny...taki amerykański dziad :d pytał się mnie o rodzinę, co chcę robić po programie, oraz czy dostałem karteczkę z prawami...więc zgodnie z prawdą powiedziałem "nie" i wtedy Pan K. wręczył mi karteczki i kazał się uczyć! 5 stron :( , no ale dałem radę, aczkolwiek moja odpowiedź na pytanie co to jest handel ludźmi musiała go zaskoczyć "when one human is selling human to another...human" noo mistrz angielskiego ze mnie :d
Ważne ,że zaliczone i wiza będzie do odbioru w ciągu 3-4 dni roboczych!
Teraz ten wyjazd stał się super realnie bliski...
I wiecie co, pewnie jak większość z Was...chce już tam być, a jednocześnie zostać